Mało ostatnio mam czasu dla siebie,ale nie próżnuję.Każdą wolną chwilę jaka się trafi wykorzystuję na swoje dziubanki.Ostatnio wpadłam we frywolitki.Dziubię i dziubię.Moje deco poszło w odstawkę,ciekawe kiedy powykańczam zaczęte rzeczy hihih.Jakiś czas temu odwiedziła mnie koleżanka ze swoją córką Weroniką.Bardzo je lubię i pomyślałam,że coś jej "wysupłam".Wyszło takie małe coś i zdecydowała,że będzie to ozdoba na włosy.
Co do Weroniki,to mam jeszcze jeden plan,ale o tym to później.
A teraz mam jeszcze do pokazania broszkę,filcowaną na sucho.Jestem z niej dumna,bo zawsze się wyrzekałam filcowania na sucho.Powstała na spotkaniu poznańskim u Tobatki,pod Jej czujnym okiem ;)
Jest trochę koślawa,ale moja,a właściwie już mojej mamy .Stwierdziłam,że należy się Jej za opiekę nad moim młodszym urwisem.Dzięki temu mogłam się "urwać"z domu :P
Eli jak Ty się ładnie rozwijasz:) Decu,frywolitki,filcowanie..to jeszcze scrap i sutasz został,no i może wiklina papierowa?
OdpowiedzUsuńJa poczekam na sutasz;-p
Wiesz cały czas mówię,że nie chcę niczego nowego.Wolałabym zgłębić jedną,czy dwie techniki,a nie wszystkiego po trochu i w sumie to nic .
OdpowiedzUsuń