Zacznę od starego.Zawsze kiedy jest mi źle,lub chcę się wyciszyć jadę do rodziców.Z racji,że "wychodziłam " z domu rodzinnego jako ostatnia mój pokój stoi pusty.Właśnie tam lubię posiedzieć,podumać,oderwać się od codzienności.Czasem jest to tylko chwila.,ale zawsze pomaga..Ostatnio w ramach chwilowej ucieczki poszperałam w rzeczach ,które tam jeszcze zostały ;) i znalazłam torbę.Uszyłam,a właściwie zrobiłam ją sobie w szóstej klasie szkoły podstawowej.Jechaliśmy z klasą na wycieczkę do Torunia.Pasek oczywiście przyszyłam przekręcony ,tak to wychodzi z tym szyciem u mnie hihih.teraz zresztą jest mi za krótki. Wyglądała tak:
A teraz nowe.Wreszcie uczę się koronki frywolitkowej.Wyszły kolczyki,chociaż słupki jeszcze koślawe :P
Mój mąż mnie skwitował i zaproponował,żebym zrobiła większe i będę miała ocieplacze na uszy.Ale sobie wymyślił!
Byłabym zapomniała.Pojawiła się już fotorelacja z naszego rajdu.
Niestety nie załapałam się na żadnym zdjęciu :)
Eli Ty już w podstawówce artystyczna dusza byłaś?
OdpowiedzUsuńProszę,proszę-jaka kreatywna koleżanka.Mini ocieplacze na uszy..heheh.Fajne te frywolitki-ta tachnika to jakiś koszmar pracochłonny-ja nawet nie zaczynam.Ładne-i kolczyki i ta portko-torebka.
Uciąć spodnie i zeszyć dołem,to nie żadna sztuka.A z paskiem to chyba mama mi pomagała.Sama na pewno nie dałabym rady.Frywolitki nie są takie straszne jak się wydaje.Jak będziecie miały okazję to spróbujcie;)Magdziu artystyczna dusza to za dużo powiedziane,ale coś tam już dziubałam.Muszę poszperać,może jeszcze coś znajdę.Dziękuję,że do mnie zaglądacie...buziaki dla Was :*
OdpowiedzUsuń